Znajdź pracę w Kanadzie w ciągu jednej godziny
Atlantycki program imigracyjny działa!
Przygotowałam dla Was motywujący wywiad z człowiekiem, który zdołał wylecieć z Białorusi podczas protestów, przylecieć do Kanady podczas zamkniętych granic, znaleźć pracę i z powodzeniem rozpocząć adaptację w nowym kraju z całą rodziną.
Olga jest w Kanadzie już od miesiąca, przez dwa tygodnie tego czasu rodzina przechodziła kwarantannę. Z Olgą znamy się jednak od dawna — półtora roku temu była studentką naszego kursu o poszukiwaniu pracy w Kanadzie.
Imigracja krok po kroku
Olga przeprowadziła się z pomocą Atlantic Immigration Programme. Najpierw wzięła udział w kursie poszukiwania pracy i zrozumiała, jak należy postępować. Uczyła się angielskiego, wysłała dokumenty do potwierdzenia dyplomu i przystąpiła do testu językowego IELTS na poziomie 6. Olga skonsultowała się również z konsultantem imigracyjnym i doradzono jej rozważenie imigracji poprzez program atlantycki. Postanowiła więc poszukać pracy w Halifaxie, stolicy prowincji Nowa Szkocja.
"Przygotowaliście nas na duże trudności w znalezieniu pracodawcy, ale ja znalazłam pracodawcę w godzinę" — dzieli się Olga.
Gdy rodzina otrzymała nominację z prowincji, złożyła wniosek o wizę pracowniczą, którą z powodzeniem uzyskała, a następnie o pozwolenie na pobyt stały. Z wizą pracowniczą bez problemu polecieli do Kanady, mimo obowiązujących restrykcji kowarskich.
Zatrudnienie w Kanadzie
W swojej ojczyźnie Olga pracowała jako pielęgniarka, potem została technikiem rentgenowskim. Ale ponieważ zawody medyczne w Kanadzie wymagają licencji, mogła szukać pracy tylko jako opiekunka.
"Wszyscy mówili, żeby nie gonić za pensją, tylko żeby gonić przynajmniej za pracą — śmieje się Olga — ale ja wybrałam największą pensję.
Po znalezieniu odpowiedniego wakatu Olga ułożyła CV i wysłała je do wglądu kanadyjskiemu pracownikowi działu kadr. Po zatwierdzeniu wysłała swoje zgłoszenie do pracy. Już godzinę później otrzymała telefon od potencjalnego pracodawcy, który zaprosił ją na rozmowę kwalifikacyjną, a następnie złożył jej ofertę pracy.
Trudności w imigracji i adaptacji
Olga przyznaje, że podróż imigracyjna kosztowała ją wiele wysiłku, zarówno fizycznego, jak i emocjonalnego. Przez rok poświęcała 3-4 godziny w dni powszednie i 8 godzin w weekendy na naukę angielskiego, aby zdać egzamin językowy. W tym celu musiała odłożyć na dalszy plan swoje pasje i zainteresowania. Chwilami miała wrażenie, że traci czas, że w domu ma wszystko, podczas gdy w Kanadzie, w wieku 40+, musiała zaczynać życie od zera. Wysiłek nie poszedł na marne i cała rodzina, łącznie z psem, wyemigrowała do Kanady.
"Jestem wdzięczna sobie, że mimo wszystko zdecydowałam się na to i że nie zrezygnowałam z tego" — mówi dziewczyna.
Oprócz zmartwień były też techniczne wpadki. Po złożeniu wniosku o pozwolenie na pracę, rodzina miała 90 dni na złożenie wniosku o stały pobyt w ramach programu atlantyckiego. Rozpatrywanie wniosku trwało jednak długo, a zezwolenie otrzymaliśmy na krótko przed upływem terminu zezwolenia na pobyt stały. Do tego czasu Olga powinna być już w Kanadzie i pracować.
Lot z psem trwał 28 godzin ze względu na to, że nie wszystkie loty zabierają zwierzęta. Trudno było też znaleźć zakwaterowanie z psem, bo krótkoterminowe wynajmy ze zwierzętami kosztują dwa razy więcej niż bez. Rodzina od razu szukała więc noclegu na dłużej.
Olga powiedziała, że otrzymali wiele pomocy od innych imigrantów, jak również od swojego pracodawcy, który nawet przyniósł im artykuły spożywcze podczas okresu kwarantanny i udostępnił kontakty do lokalnego pośrednika nieruchomości. Wynajęcie domu z trzema sypialniami kosztowało 1500 CAD miesięcznie, przy czym pierwszy miesiąc i depozyt płacił pracodawca.
Kwatery w Kanadzie są zazwyczaj wynajmowane bez mebli. Kolejnym problemem było to, że w kraju nie działają białoruskie karty bankowe. Pracodawca Olgi po raz pierwszy przyniósł materace powietrzne i poduszki, potem rodzina zamówiła zwykłe materace z Amazona i używa ich na razie zamiast łóżek.
Tymczasowe trudności nie przerażały Olgi, ponieważ miała doświadczenie w życiu w Wielkiej Brytanii. Potem skontaktowała się z agencją, która pomogła załatwić wszystko w najdrobniejszych szczegółach, ale Olga mogła przyjechać do kraju sama, jej rodzina musiała zostać na Białorusi. Teraz wręcz przeciwnie, cała rodzina wyemigrowała, ale jest wiele trudności domowych, które nie są tak straszne.
Życie i praca w Kanadzie
Olga ma bardzo pozytywne wrażenia z mieszkańców Kanady. Według niej wielu stara się pomóc, przechodnie uśmiechają się i witają, w pracy wielokrotnie wszystko tłumaczą i pokazują. Klimat w Halifaxie jest łagodny, nieco cieplejszy niż w jej rodzinnej Białorusi. Z tych nieprzyjemnych Olga wymieniła silne wahania temperatury.
Olga pracuje w domu opieki dla osób starszych. Około połowa zatrudnionych tam osób to imigranci. Wracając do rodzinnego kraju, znalazła pracę na pół etatu jako opiekunka, ponieważ wiedziała, że będzie się przeprowadzać do Kanady. Ale tam pracowała dla rodzin.
"Fizycznie powiedziałabym, że jest tu łatwiej" — myśli dziewczyna.
Olga zauważa, że w kanadyjskim domu opieki jest wiele urządzeń, które ułatwiają pracę, np. windy. Dużo uwagi poświęca się bezpieczeństwu personelu — aby ludzie nie byli przemęczeni i dostatecznie wypoczęci. Tydzień pracy wynosi 40 godzin.
Pierwszego dnia Olga została przydzielona do doświadczonej opiekunki, która wszystko jej pokazała i opowiedziała. Dziewczyna przyznaje, że jeden dzień szkolenia to za mało, ale ponieważ ludzie zawsze są chętni do pomocy, nie ma problemów.
Olga nie pracuje dla domu opieki, ale dla swojego pracodawcy, który jest agentem. W mieście jest pięć oddziałów i dziewczyna może pracować w każdym z nich. Gdy przychodzi na oddział, na którym nie pracowała lub pracowała mało, to zazwyczaj daje się jej lżejszych mieszkańców.
Alex Pavlenko, założyciel firmy Immigrant.Today